piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział X cz. I

Od razu uprzedzam, że to coś co jest na dole jest nudne i niestety krótkie, za co przepraszam ;_; Już lepiej pisze @kola k, wiem o tym :) więc 2 część będzie napisana przez nią :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

ALICE
Obudziłam się w bardzo niewygodnym miejscu, a dokładniej na podłodze. Kręgosłup z minuty na minutę gorzej bolał. Chciałam z całego serca zabić Lou za takie "igraszki nocne", więc wychyliłam głowę na wysokość łóżka. Nie było Go. Westchnęłam głośno, po czym spojrzałam na kalendarz, który bardzo mnie zainteresował. Czerwona rameczka otaczała dwie cyfry, oznajmiające, jaki dzisiaj jest dzień. Przymrużyłam oczy, by lepiej zobaczyć.
- Poniedziałek. - mruknęłam do siebie, po czym walnęłam się na łóżko. Nagle mnie sparaliżowało, na co odruchowo otwarłam oczy. - Kurwa, szkoła. - Jak tylko mogłam najszybciej wyszłam z pokoju i podąrzyłam do kuchni. Na blacie siedział Louis, który zawzięcie rozmawiał z kimś przez telefon, a na stole skacowany Harry popijający wodę. Bezszelestnie weszłam do pomieszczenia i nerwowo zaczęłam się
kręcić. Czekałam, aż mój "kochany" braciszek skończy połączenie i raczy łaskawie na mnie spojrzeć. Na marne. W końcu Styles raczył na mnie spojrzeć. Jego mina była bezcenna. Najwidoczniej wiedział już, co robił. "Zmroził" mnie pełnym pogardy wzrokiem, na co tylko prychnęłam.
- Ooo, hej Alice. - przytulił mnie od tyłu. - Jak się spało?
- Dobrze, nawet bardzo. Musisz zawieść mnie do domu.
- Aaaale po co? - zapytał zdezorientowany.
- Po książki, dzisiaj poniedziałek, zapomniałeś?
- Cholera. - wymamrotał. Pospiesznie wziął klucze w dłoń i gestem ręki wskazał na drzwi. Całą trójką wyszliśmy z domu, nie zapominając o jego zamknięciu i wsiedliśmy do auta. Kierunek - mój dom, były dom.
~*~
Wszyscy przebywający na korytarzu przenieśli wzrok na moją osobę. Niektórzy zaczęli szeptać do swoich znajomych a inni śmiać się prosto w moją twarz. Chcieli mnie pozabijać, widziałam ten jad. Podeszłam do swojej szafki. Zażenowana całą sytuacją odkleiłam z drzwiczek plakat z moim zdjęciem i obelgami w moją stronę. 'Samotna' łza zaczęła spadać po moim rozgrzanym i zapewne czerwonym ze wstydu policzku. Co ja im takiego zrobiłam?! Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek konwersacje, jeśli ten osobnik miał takie zamiary. Łkając pobiegłam do łazienki. Weszłam do pierwszej - lepszej komory i zamknęłam się na klucz. Chciałam się zabić, tak, to była jedyna rzecz, jaka zaprzątała mi teraz głowę.
~*~
- Alice, proszę zaczekaj! - krzyczał Niall. Niechętnie obróciłam się w jego stronę. Miałam zjebany dzień, a On jeszcze mnie dręczył. Boże, dlaczego muszę tak cierpieć?!
- Co?
- Widziałem te plakaty i... no przykro mi, opieprzyłem je. - powiedział, rumieniąc się przy tym.
- Miło z Twojej strony, ale nie powinieneś tego robić. Jeszcze źle to na ciebie wpłynie.
- Ale co? - zapytał zdezorientowany.
- No właśnie to. Rozmawiasz ze mną. - spuściłam wzrok.
- Pierdolę! Ja Cię lubię i mogę gadać z kim chcę, a poza tym, jesteś taka sama jak inne dziewczyny, albo nie, jesteś od nich lepsza. - spojrzał na mnie. Jego piękne niebieskie tęczówki szkliły się, jak nigdy dotąd. Były niesamowite.
- Niall, przestań, Uczniowie się na nas gapią... - wyszeptałam.
- No to co? Przestań zawracać sobie nimi głowę, proszę! - po jego wypowiedzi zabrzmiał dzwonek na przedostatnią - szóstą lekcję - Matematykę.
- Musze iść. Pa Niall. - powiedziałam na odchodne.
-Pa... - musnął mój policzek na pożegnanie i szybko uciekł, zapewne by się nie spóźnić na lekcje. Ja stałam na środku korytarza, jak jakaś głupia i patrzyłam się na miejsce, gdzie jeszcze pare sekund stał, i trzymałam się za prawe policzko. Tak, teraz to czułam, że wszystkie lalunie chcą mnie zamordować żywcem...
~~~~~~~~~~~~~~
A nie mówiłam, że nudne i krótkie? :P
Komentujcie :3

3 komentarze: