sobota, 28 września 2013

ZAWIESZAM!!

Postanowiłam zawiesić bloga, ponieważ nie mamy czasu na chwilę obecną na dodawanie rozdziałów.. W tym czasie postaramy się napisać kilka rozdziałów, aby taka sytuacja już nie nastąpiła.. Jeszcze raz BARDZO PRZEPRASZAMY...!!!

piątek, 6 września 2013

UWAGA !!!!!!!!

Poszukujemy osoby, która pomoże nam w prowadzeniu tego bloga..
Bo nie dajemy rady.. Mam nadzieję, że ktoś z WAS się zgłosi
i spróbuje swoich sił z nami.. Spokojnie nie gryzie "odzew"
z waszej strony całuski <3 

to nasz e-mail na który wysyłajcie zgłoszenia:


tedwaslowadziewiecliter@interia.eu

piątek, 30 sierpnia 2013

This is us

This is us- już po premierze mówię wam GENIALNE.. osobiście polecam.. Już dawno się tak nie uśmiałam. Chłopcy są genialny a te niektóre sceny.. hahaha co ja wam będę tu tyle opisywać krótko BRAK MI SŁÓW - a to był raport z przed chwili Daria haha  ;)

Rozdział XI

NIALL

Przeskoczyłem zieloną bramę, która odgradzała mój dom od ulicy. Szczerze? Byłem tak wkurwiony, że gorzej być nie mogło. Jak mogło dojść do tego wypadku? Wiedziałem jedno, chciałem zemścić się na Stylesie. Nie miałem konkretnego planu, chociaż... Mógłbym załatwić od mojego "znajomego" broń i po lekcji...
- Niall, zaczekaj chwilkę! - odwróciłem się w stronę osoby, która mnie wołała. Natalie...
Wspomnienia wróciły. To samo miejsce, gdzie biegłem do Niej, zmokliśmy do suchej nitki.
- Co ty tak biegniesz? Ostatnio mnie unikasz... - stanęła na wprost mnie, tamując mi przy okazji drogę.
- Co? Nie... ja wcale Cię nie unikam... - bełkotałem. Nie miałem ochoty na pogaduszki, a przede wszystkim z NIĄ!
- Co ty taki spięty dzisiaj? - swoją rękę przeniosła na moje ramię. Od razu ją zepchnąłem, co jej się nie spodobało. Spojrzała na mnie lekko zdezorientowana.
- Przepraszam. - przesunąłem ją w prawo i przechodząc po pasach na zielonym świetle obmyślałem kolejny plan.
~*~
Przekraczając bramę szkolną zauważyłem już z daleka bandę. Spojrzałem w miejsce naszej codziennej zbiórki. Stare drzewo dające trochę cienia i wytchnienia w upalne dni.
Widziało już nie jedno pokolenie niesfornych nastolatków uczęszczającej do tej szkoły.
Mieli problemy tak samo jak i my, choć możne wydawały się łatwiejsze i prostsze do rozwiązania musieli im stawić czoła i pokonać wszystkie sprzeciwiwszy , które wyrosły na ich drodze.
Dzisiejszej nocy praktycznie wo gule nie zmrużyłem oka. Moje musli nieustannie krążyły wokół jednej brązowowłosej dziewczyny,która zawróciła mi w głowie i coś mi się wydaje, że ukradła mi moje małe serduszko.Czy się zakochałem...? Dobre pytanie.. hmm pomyślmy chyba tak.Dokładnie nie wiem jakie to uczucie. Zapewne to dziwne bo ja Naill Horan jeden z członków elity nigdy nie miałem dziewczyny ani nie bylem zakochany. Chłopaki mieli z tego lekki polew ale mi to nie przeszkadzało. Nie chciałem być taki jak oni. Podrywali każdą możliwą dziewczynę a potem sami możecie sobie dopisać co się działo. Następnego dnia kończyli ten wyimaginowany "związek" jeśli można to tak wo gule nazwać, przez co nie jedna dziewczyna zapewne przepłakała nie jena noc.
Niestety nie mogłem i nadal nie mogę ich zmienić lecz, zawsze można znaleźć jakiś dobry punkt w moim życiu, a nim zdecydowanie i raczej nieodwołanie było spotkanie Ali. Powolnym krokiem szedłem po wyłożonej szarą kostką brukową ścieżkom.
Wszyscy mięli miny, jakby ktoś umarł. Zaraz, zaraz...
- O, hej Niall. - przywitał się Zayn, a po kilku sekundach znacząco odchrząknął, powodując, że reszta zamilkła i sztucznie się uśmiechnęła. - Co tam, jak tam?
- Normalnie, a jak ma być? Pomijając jeszcze to, że niewinna dziewczyna leży w szpitalu przez takiego buca!
- Stary, dobrze wiesz, że ja nie chciałem...
On miał czelność jeszcze do mnie gadać? Serio chyba mu się coś z głową porobiło! Zignorowałem słowa Stylesa i udałem się do wnętrza budynku, a dokładniej - sklepiku.

ZAYN

Czy Niall nie przesadza? Rozumiem, ze Harry spowodował niemały wypadek potrącając przy okazji rzekomą siostrę Louisa, no ale przecież nie chciał tego... Nikt do Niego żalu nie ma tylko blondas.Niech poluzuje bokserki! No, ale pytanie, co Jemu tak na Alice zależy? Przecież to ani nie Jego dziewczyna, ani rodzina, ani przyjaciółka! Na początku mnie pociągała, dlatego zapraszałem ją sześć dni temu do kina, ale teraz? Znudziła mi się. Przecież w naszej budzie aż roi się od atrakcyjnych lasek, które przodem i tyłem nie grzeszą...
- Dobra, chodź Zayn. - wyrwał mi z ust peta i zdeptał trampkiem.
- Ej no! Co robisz?! Nawet nie spaliłem go do końca! - spojrzałem na Liama gniewnie, na co się zaśmiał. - Kurwa, starzy mi kieszonkowe obcięli, muszę dbać o nie! - palcem wskazałem na pudełeczko w kolorze niebieskim.
- Nie dramatyzuj, tylko chodź, bo na lekcje się spóźnimy. Po szkole browara Ci postawie, stoi?
- No dobra... - od niechcenia złapałem "ucho" od plecaka, po czym wstałem.
Będąc już przy drzwiach ujrzałem piękną brunetkę o nieskazitelnej skórze, wysoką. Jeszcze nigdy Jej tu nie widziałem. Miała piękną figurę. Nie była jakąś anorektyczką. Przeprosiłem wzrokiem Liama i podbiegłem do ślicznotki. Nerwowo przeczesałem dłonią włosy i...
- Hej mała. - zalotnie się z Nią przywitałem, na co odwróciła się, dzięki czemu staliśmy twarzą w twarz. Jej źrenice były tak wielkie, że "zakrywały" kolor oczu.
- Kurwa. - wyszeptałem.
To była ta wredna kujonka, przez którą miałem same kłopoty. To przez Nią dostawałem szlabany od rodziców, zostawałem dłużej po szkole. To Ona raz wyrwała mi szluga z palca i powiedziała "Nie pal na terenie szkoły." Przemądrzała idiotka - Becky. Przecież to była najbrzydsza dziewucha, jaka mogła być na świecie. Miała pikle chyba po swojej prapraprababci, ciuchy przedwojenne, idealnie zaplecione dwa warkoczyki, obleśne buty... W lewej kieszeni zawsze był najstarszy model Nokii, no po prostu to było jakieś straszydło. Teraz jest taka jakby ładna piękne czarne rozpuszczone i lekko falowane włosy, opadające na obydwa ramiona, błyszczące usta, które aż proszą o namiętny pocałunek, zniewalające oczy, w których widzę strach a do tego pomalowane powieki, które komponują się z czekoladowymi tęczówkami. Niżej... czarna bokserka, która i pokazywała na światło dzienne walory, spodnie, które były mega obcisłe i podkreślały nogi, buty w kolorze czerwonym, no lacha jak nie z tej ziemi! Tylko, jak Ona mogła się zmienić w tydzień?! Z chęcią brałbym Ją, ale co ja z fałszywcem gadać będę?! Już chciałem Ją ominąć kiedy mnie wyprzedziła. Na dodatek prychnęła! Suka... Podążyłem do klasy, puszczając co niektórym dziewczynom oczko.

HARRY

Na każdej lekcji jakiś nauczyciel opieprzał mnie albo za to, że nie uważałem lub nie słuchałem. Mięli racje. Moje myśli zaprzątała Alice. Skoro jest w śpiączce to są dwa warianty. Obudzi się lub... nie. Nie zniósłbym tego, ze kogoś uśmierciłem. Była, znaczy się jest cały czas ważna nie tylko dla Louisa, ale także dla Nialla. Gdyby się nie wmieszała w nasze życie wszystko było by po staremu.
Wszyscy bylibyśmy szczęśliwi i nikt nie zawracałby sobie głowy jakąś tam smarkulą, która skłóciła miedzy innymi mnie z moim przyjacielem. Nie wiem jak mógł Jej ulec, ale coś mi się wydaje ze chyba się zakochał. Jest tyle ładnych i inteligentnych dziewczyn na tym świecie baaa! W naszej budzie, a On musiał akurat wybrać to COŚ!!
Nie wiem jak to zrobiła ale myślę, ze było to celowe, gdyż chciała zwrócić na siebie nasza uwagę i przede wszystkim zapewne postanowiła rozbić nas, czyli elitę.
Siostra mojego przyjaciela zabita przeze mnie? Nie wybaczyłbym sobie tego. Nie potrafiłbym spojrzeć mu w oczy, z chęcią wyjechałbym do Chin!
Ni jest dla mnie tak wkurzony, że szkoda gadać... Wiem, że mogę się przed nim ukrywać... Wiem, że to nie jest męskie, ale to jest wszystko przez Nią! Namieszała w głowie Irlandczykowi i teraz o, proszę! Wypadałoby Go przeprosić, no ale co jak mi wpieprzy? Będzie krucho, no ale on w końcu taki nie jest do tego stopnia by się nie posunął.
Postanowiłem na Niego zaczekać przed szkołą. Tak, to najlepszy wybór.

LOUIS

Wychodziłem ze szkoły, żeby pogadać z Niallem, kiedy zobaczyłem Jego okładającego pięściami Harry'ego. Jeszcze chyba nigdy nie widziałem naszego blondaska w takiej sytuacji. On był najbardziej "delikatny" z naszej piątki. Zawsze próbował załatwić wszystko rozmową, lub zazwyczaj odciągał nas od bójki. Nie wiem co się z nim dzieje lub stało. Odkąd dowiedział się, że Ali wylądowała w szpitalu przez tego pacana dziwnie się zachowuje. Szybko jednak "odgarnąłem" na  bok wszystkie myśli krzątające się po mojej głowie i podbiegłem do bijącej się dwójki przyjaciół jeśli nadal można ich tak nazwać
Od razu zareagowałem.
- Stary, opanuj się! - odciągnąłem Blondyna od Lokowatego.
- Pożałujesz! - wykrzyczał na cały regulator Ni, po czym ze łzami w oczach wybiegł z terenu szkolnego.
Spojrzałem na poobijanego Harry'ego i z współczującą miną pobiegłem za Irlandczykiem.
- Niall, do cholery, co się z Tobą dzieje?! - złapałem go za rękaw bluzy. Aż serce mi ścisnęło, gdy zobaczyłem go całego zapłakanego. Nie sądziłem, ze aż tak to przeżywa...
- Gdzie Ona leży? Musze ją zobaczyć... - mówił nerwowo.
- Niall, uspokój się! Chodź, pójdziemy razem, tylko uspokój się okej? Bijatykami nic nie wskórasz... - powiedziałem łagodnie. - Wsiadaj do auta.
Kilkanaście sekund później znaleźliśmy się w środku pojazdu i z grobową ciszą odjechaliśmy z parkingu szkolnego.

*godzinę później*

- Boże, jaka Ona delikatna. - wyszeptał chłopak.
- Cii, bo Ją jeszcze obudzisz. - odpowiedziałem ściszonym głosem. Niall trzymał Jej lewą dłoń. Przyglądał się Alice jak jakiemuś skarbowi... Czy On...?
- O Jezu... - zauważyłem, że jej palce lekko muskały skóry Blondi'ego. Powoli zaczęła otwierać oczy, a maszyna zaczęła pikać. Zdrętwiałem, moja kruszyna się obudziła!
- Idź po lekarza, szybko. - ponaglał mnie zdenerwowany Niall. Wybudzony z amoku potrząsnąłem szybko głową i jak najszybciej wybiegłem z sali w poszukiwaniu doktora.

~~~~~~~~~~~~~

Komentujcie, nie bójcie się, ja nie gryzę, Daria połyka w całości ;)
Żart :P
P.S. Kochamy Was! ♥



piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział X cz.II

ALICE


Stałam jeszcze przez chwilę na szkolnym korytarzu, a następnie udałam się do sali lekcyjnej..
Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do środka pomieszczenia. Wszystkie oczy niestety były skierowane na mnie..
- Czy nie pomyliły się panience godziny lekcyjne bo nie chciał bym przeszkadzać w zapewne bardzo ważnych sprawach, ale spóźniła się panienka ponad 10 minut.. - powiedział pan Collins..
- Przepraszam to się więcej nie powtórzy - spuściłam wzrok i udałam się na moje miejsce.. Czas leciał nieubłaganie wolno, jeszcze nigdy w życiu chyba żadna z lekcji tak mi się nie dłużyła. Wskazówka zegara poruszała się strasznie powoli, a z racji, że była to moja ostatnia lekcja nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Jednak uratował mnie dzwonek kończący mój dzisiejszy dzień w szkole. Szybciutko wzięłam książki do ręki i niczym torpeda wystrzeliłam z klasy. Szłam powoli do drzwi wejściowych. Na środku korytarza zastałam mniejszą część szkolnej elity a mianowicie Lu i Nailla. Uśmiechałam się i przystanęłam na momencik wpatrując się w chłopaków. Po chwili zamyślenia wyszłam z budynku i udałam się do domu.
Ledwo otworzyłam drzwi a na środku korytarza zauważyłam rozłożone walizki i kartony..
- Co tu się dzieje – krzyknęłam
- Wyprowadzamy się za jakieś 3 dni dom został już sprzedany tak samo jak cała reszta
- Sprzedaliście nawet mojego konia
- Tak- odpowiedziała moja matka bez większego wysiłku.
- Zawsze wszystko musi być po waszej myśli !!– krzyknęłam.
Szybko wbiegłam do mojego pokoju i chciałam jak najszybciej opuścić to miejsce oraz tych ludzi przez których zniszczyłam sobie dzieciństwo, którego praktycznie nie posiadałam. Ze szkolnej torby wyciągnęłam wszystkie zeszyty, których nie zostawiłam w szkole i spakowałam do niej kilka ubrań. Po cichutku omijając skrzypiące stopnie zeszłam ze schodów, dzięki czemu znalazłam się w naszym niewielkim salonie. Od drzwi wejściowych dzieliło mnie zaledwie kilak metrów. Rozejrzałam się jeszcze i wyszłam. Odetchnęłam świeżym powietrzem i ruszyłam w moją drogę do hmm.. NIKĄD. Szłam powoli równym krokiem rozglądając się po okolicy. Mijałam bardzo ładne domki z równie pięknymi ogrodami. W oknach niektórych z nich można było dostrzec rodzinę zasiadającą do kolacji. Wszyscy byli tacy szczęśliwi, zachowywali się jakby otaczający ich świat nie wniósł żadnego zła do ich życia. Liczyli się tylko oni. Samotna łza spłynęła mi po policzku, lecz starłam ja bardzo szybko skrawkiem rękawa mojej bluzy. Doszłam do krzyżówki niedaleko hipermarketu. Rozejrzałam się jeszcze na boki i uszyłam do przodu. Kiedy znajdowałam się mniej więcej w połowie trasy usłyszałam głośno jadący samochód. Od razu przekręciłam głowę w kierunku źródła dźwięku. Zbliżał się do mnie z zawrotną szybkością. Światła padające na moją postać oślepiły mnie. Zamknęłam oczy z nadzieją, że to nie dzieje się na prawdę i, że kiedy je otworze wszystko zniknie. Lecz kiedy usłyszałam pisk wszystko prysło niczym bańka mydlana, a moim ciałem zawładnęła ciemność i straszny ból.


****kilka dni później ****

LOUIS

Dzień jak co dzień znów poszedłem do szkoły stanąłem pod "naszym" drzewem  i przyglądałem się mijającym mnie uczniom. Próbowałem w tym całym tłumie znaleźć Alice, lecz niestety od kilku dni jak by zapadła się pod ziemię, lub co gorsza zaczęła mnie unikać. Stałem tak jeszcze sam do puki nie zauważyłem reszty bandy idących szybkim "wesołym" krokiem w moim kierunku, no może nie wliczajmy w to Stylesa, który wlókł się za nimi niczym.. a sam nie wiem nie mogę znaleźć porównania. Przywitałem się z chłopakami i zaczęliśmy naszą codzienną rozmowę, lecz przerwał ją Hazz.
- Lu możemy pogadać??- zapytał 
- Penie coś się stało?
- Chodź to ci powiem. - odeszliśmy kawałek od miejsca naszego spotkania..
- Pamiętasz dostałem nowy wóz..
- Tak mówiłeś mi przyjechałeś nim dzisiaj?
- N..nie - wyjąkał
- Harry co się dzieje.?
- No bo widzisz dwa dni temu wsiadłem do niego i pojechałem go trochę rozruszać. No i tak sobie jechałem i na jednym ze skrzyżowań ktoś stał - zamilkł
- Proszę cię tylko nie mów że go zabiłeś?! 
- Proszę ci Lu ciszej. Nikogo nie zabiłem...
Tylko widzisz jak by to powiedzieć po.. po.. potrąciłem pewną dz.. dziewczynę- zaczął się jąkać. 
- Jaką dziewczynę znam ją??
- Ttt.. ak.
- Jeny wyduś to z siebie.!!
- Bo t..t..obyła Al.
-  Że co!!!
- Ja nie chciałem na prawdę tak samo wyszło!!- zaczął się tłumaczyć.
Nie wytrzymałem tego chwyciłem go za szmaty i przycisnąłem do  szkolnego murku. 
- Ty idioto coś ty jej zrobił to moja siostra!- krzyczałem przez łzy - dlaczego nic nie powiedziałeś?
- Bałem się, że mnie znienawidzisz, ale jak widać po twojej reakcji to już się stało.. ale czekaj coś ty powiedział to twoja siostra z kąd to wiesz??
- Nie twój pieprzony interes.. a co do tego to masz rację jesteś nikim.. Poinformowałeś chociaż jej rodziców?
- Byłem tam ale jej rodziców nie mam w domu podobno się wyprowadzili. Zastałem tam tylko jakieś stare małżeństwo - mówił ze strachem w oczach.
- Zostawali ją tu samą??
- Ja nic nie wiem..
- A w jakim jest szpitalu??
- Św. Tomasza.
Popchnąłem go jeszcze na ścianę i odszedłem  od "kumpla". Reszta patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Wziąłem swoją torbę i ruszyłem w kierunku wyjścia.
- Lu co się dzieje?- zapytał zdezorientowany blondyn.
- Nic nie będzie mnie dzisiaj na lekcjach nie wiem wymyśl coś jak by się o mnie pytali.
- A gdzie idziesz?- dociekał
- Do szpitala..
- Louis powiedz mi proszę co się stało..
- To że ten debil potrącił Ali na pasach i teraz jest w szpitalu - powiedziałem to dość szorstkim głosem i ruchem głowy pokazałem na Hazze siedzącego pod murkiem..
- Ale jak to - zapytał blondyn już lekko łamiącym się głosem..
- Nie wiem zapytaj tego ta..
- Przepraszam- Powiedział i odbiegł
- Niall!Niall stój - krzyczałem za nim ale to nic nie dawało.
W końcu wyszedłem ze szkoły. Od razu skierowałem się na parking gdzie stał mój samochód. Włożyłem kluczyk do stacyjki. Przekręciłem raz, drugi i nic postanowiłem spróbować jeszcze raz, na szczęście się udało. Z piskiem opon wyjechałem ze szkolnego parkinu. Droga była dzisiaj strasznie dłuuuga. Wszystkie światła które na niej były jak by specjalnie na złość zapalały się przede mną na czerwono. Jednak kiedy dotarłem do szpitala szybko wysiadłem z samochodu. Zamknąłem go i popędziłem do recepcji. Po wielkich trudach dowiedziałem się, że Alice jest na badaniach. W sumie to nie jest bo jest w nieprzytomna ale jak to inaczej na zwać.. Usiadłem na korytarzu niedaleko drzwi od jej sali. Szpital jak szpital wszystko
było strasznie przytłaczające, nie było prawie żadnych żywych kolorów. Tylko jakieś długie nie za jasne korytarze a na ich końcach jak to zazwyczaj bywa okna, które nie dawały zbyt dużo światła. W tej chwili nie mogłem praktycznie nic zrobić. Siedziałem bezczynnie i rozmyślałem nad całym moim życiem. W tym czasie minęło mnie wielu pacjentów, doktorów czy pielęgniarek. A po dziewczynie nie było żadnego śladu jak by zapadła się pod ziemie. Co chwilę sprawdzałem godzinę na telefonie a ta jak na złość praktycznie się nie zmieniała. Jeszcze chyba nigdy w życiu czas tak strasznie mi się nie dłużył. Kiedy tylko drzwi od jednej z sal o otwierały się a ja wstawałem z nadzieją, że to właśnie ta, w której znajduje się moja siostra. Jednak kiedy w końcu z jednej z nich wyszedł lekarz i szedł jak by w moim kierunku wstałem niczym oparzony i podbiegłem do niego.
- Panie doktorze co z Alice??
- Zależy kim pan dla niej jest nie wiem czy mogę udzielić Panu takie informacje.
- Jestem jej bratem dzisiaj się o wszystkim dowiedziałem proszę nich Pan coś powie błagam.
- No więc tak pacjentka trafiła do nas dwa dni temu z licznymi zadrapaniami i siniakami spowodowanymi zapewne uderzeniem. Na szczęście nie ma żadnego złamania, lecz niestety kila uszkodzeń wewnątrzusznych, jednak robimy wszystko co w naszej mocy by pacjentka wróciła do zdrowia,także proszę się o nic nie martwić. A i jeszcze bym zapomniał twoja siostra jest aktualnie w śpiączce farmakologicznej do czasu kiedy jej stan poprawi się na tyle aby można było ją wybudzić.  
- Dziękuje. A mógł bym ją zobaczyć?
- Niestety dzisiaj jeszcze nie ma takiej opcji, ale od jutra będzie już pan mógł do niej wejść. Na razie może sobie pan tylko popatrzyć na nią przez szybę. To dla jaj dobra na prawdę.
Odszedł i schował  się za białymi drzwiami od swojego gabinetu. A ja stałem chwilę zastanawiając się nad jego słowami. Podszedłem do okna i wpatrywałem się w dziewczynę. Zwykle zaróżowione i uśmiechnięte były blade, bez wyrazu jak cała reszta. Tak strasznie chciałem ją dotknąć, lecz nie mogłem przyłożyłem dłoń do szyby. Czułem się jak bym to ja zawinił, jak bezużyteczny grat. Nie znam jej za długo ale to moja kochana młodsza siostra. Wniosła jakąś cząstkę siebie do mojego "szarego" życia. Poczułem jak łzy powoli zaczynają spływać po moich policzkach wyznaczając jakieś nie znane nikomu szlaki. Nie miałem siły aby je ścierać. Przemijają tak samo jak życie nigdy nie wiesz kiedy będzie jego koniec. Stałem i patrzyłem na Alice taka mała osóbka a obdarowała mnie tak wielkim uczuciem do siebie, że nie pozwolę już nikomu jej skrzywdzić. Nikt nie ma do tego prawa nie wiem jak wcześniej funkcjonowałem bez tej dziewczyny obok siebie,ale teraz wiem, że jeżeli zabraknie mojej siostrzyczki obok mnie moje życie przeminie. Straci wszystkie kolory, stanie się szare smutne i bez radości, którą wnosi ONA.
Okło godziny 21 zostałem wysłany przez pielęgniarki do domu. Tak strasznie nie chciałem opuszczać tego miejsce. Tak strasznie chciałem tam być, lecz nic nie przekonało pań w białych spódniczkach.. Zaparkowałem na podjeździe przed domem. Wyszedłem z pojazdu i  ruszyłem w stronę drzwi. Wszedłem do środka gdzie zastałem rodziców czekających.. na mnie.
- Gdzie ty byłeś?- krzyknął ojciec
- Jak to gdzie?
- Wiemy, że nie było cie w szkole. Wracasz do domu po 22 więc pytam się gdzie byłeś. - kontynuował swoje przesłuchanie..
- Byłem w szpitalu..
- A po co?
- U siostry. - odgryzłem się
- Przecież ty nie masz siostry nie wciskaj mi kitu.. - warknął
- A chcesz się założyć bo mnie się wydaje inaczej. Ma na imię Alice mieszkała niedaleko lasku. Nie wiem dlaczego jej nie chcieliście i oddaliście ją do adopcji co ona wam takiego zrobiła hmm??
- Z kąd ty to wszystko niby wiesz co?
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie a poza tym nie twoja sprawa co?
- Jak ty się wyrażasz do własnego ojca jak śmiesz...
- Zwracam się do niego tak jak na to zasłużył a poza tym nie wiem nawet czy mogę was nazywać moimi rodzicami może ja nie jestem waszym dzieckiem. A tak pyzatym ciągle nie am was w domu zawsze jestem zdany na siebie ni chce mieć tyle pieniędzy co mam teraz wolę normalną rodzinę ale jak widać mam zbyt duże wymagania. - zamilkłem zresztą tak jak oni..
- Lu ale to nie tak- odezwała się w końcu moja matka.
- No to wytłumaczcie mi jak to było jak jest bo ja nie mam pojęcia.
- No dobrze, więc twoja siostra znaczy Alice była jak by to powiedzieć niechcianym dzieckiem. Od kąt ty się urodziłeś mieliśmy masę spraw na głowie a do tego muszę przyznać, że nie byłeś zbyt grzeczny. Cała nasza firma legła by w gruzach bo nie miał by kto was wychowywać. A państwo Bailey chcieli mieć dziecko. Więc postanowiliśmy, że po prostu oddamy ją do adopcji a oni na reszcie doczekają się "potomka".
- Nigdy za nią nie tęskniliście?- zapytałem z niedowierzaniem..
- Szczerze to nie zbyt mieliśmy same problemy z tobą a do tego jeszcze doszła firma.
- A mieliście chociaż zamiar mi kiedykolwiek powiedzieć?
- Nie - odpowiedzieli zgodnie
-To nie miało nigdy ujrzeć światła dziennego. Widzisz.. teraz już to wszystko nie będzie już takie proste. Słyszałam, że jej rodzice się wyprowadzili bo odziedziczyli coś tam w spadku ale nie jestem tego pewna takie chodzą głosy po mieście. A ty pamiętaj nie przyprowadzaj jej nigdy do nas do domu wolimy z ojcem, jak nadal będziemy dla siebie obcy.
- Ja was na prawdę nie rozumiem jesteście potworami. Spojrzałem na nich i pognałam schodami na górę. Trzasnąłem za sobą drzwiami i zamknąłem je na klucz. Rzuciłem się na niepościelone łóżko bo jak to zwykle rano bywa nie miałem na to czasu ani chęci. Wpatrywałem się w sufit i myślałem nad moim życiem. Jak mogłem mieszkać pod jednym dachem z nimi i nic nie zauważyć, oni są wpatrzeni tylko i wyłącznie w czubek własnego nosa. Poszedłem jeszcze do łazienki. Ogarnąłem się wziąłem prysznic i już przebrany w moją "piżamkę" położyłem się z powrotem. Nie zaważałem już na krzyki dochodzące z salonu tylko myślałem jak pomóc sobie i siostrze w naszym przyszły życiu..



Nie wiem co mam napisać pod tym rodziłem
nie jestem dobra w takich rzeczach. 
Mam nadzieję, że wam się spodoba.
Komentujecie roszę nie wiecie ile to do nas znaczy
dla was to chwilka a dla nas wielka radoooość.
A tak to nie wiemy czy wo gule ktoś to czyta czy nie..
Jeśli tak to  dla wszystkich pamiętajcie kochamy was ♥♥♥

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział X cz. I

Od razu uprzedzam, że to coś co jest na dole jest nudne i niestety krótkie, za co przepraszam ;_; Już lepiej pisze @kola k, wiem o tym :) więc 2 część będzie napisana przez nią :D
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

ALICE
Obudziłam się w bardzo niewygodnym miejscu, a dokładniej na podłodze. Kręgosłup z minuty na minutę gorzej bolał. Chciałam z całego serca zabić Lou za takie "igraszki nocne", więc wychyliłam głowę na wysokość łóżka. Nie było Go. Westchnęłam głośno, po czym spojrzałam na kalendarz, który bardzo mnie zainteresował. Czerwona rameczka otaczała dwie cyfry, oznajmiające, jaki dzisiaj jest dzień. Przymrużyłam oczy, by lepiej zobaczyć.
- Poniedziałek. - mruknęłam do siebie, po czym walnęłam się na łóżko. Nagle mnie sparaliżowało, na co odruchowo otwarłam oczy. - Kurwa, szkoła. - Jak tylko mogłam najszybciej wyszłam z pokoju i podąrzyłam do kuchni. Na blacie siedział Louis, który zawzięcie rozmawiał z kimś przez telefon, a na stole skacowany Harry popijający wodę. Bezszelestnie weszłam do pomieszczenia i nerwowo zaczęłam się
kręcić. Czekałam, aż mój "kochany" braciszek skończy połączenie i raczy łaskawie na mnie spojrzeć. Na marne. W końcu Styles raczył na mnie spojrzeć. Jego mina była bezcenna. Najwidoczniej wiedział już, co robił. "Zmroził" mnie pełnym pogardy wzrokiem, na co tylko prychnęłam.
- Ooo, hej Alice. - przytulił mnie od tyłu. - Jak się spało?
- Dobrze, nawet bardzo. Musisz zawieść mnie do domu.
- Aaaale po co? - zapytał zdezorientowany.
- Po książki, dzisiaj poniedziałek, zapomniałeś?
- Cholera. - wymamrotał. Pospiesznie wziął klucze w dłoń i gestem ręki wskazał na drzwi. Całą trójką wyszliśmy z domu, nie zapominając o jego zamknięciu i wsiedliśmy do auta. Kierunek - mój dom, były dom.
~*~
Wszyscy przebywający na korytarzu przenieśli wzrok na moją osobę. Niektórzy zaczęli szeptać do swoich znajomych a inni śmiać się prosto w moją twarz. Chcieli mnie pozabijać, widziałam ten jad. Podeszłam do swojej szafki. Zażenowana całą sytuacją odkleiłam z drzwiczek plakat z moim zdjęciem i obelgami w moją stronę. 'Samotna' łza zaczęła spadać po moim rozgrzanym i zapewne czerwonym ze wstydu policzku. Co ja im takiego zrobiłam?! Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek konwersacje, jeśli ten osobnik miał takie zamiary. Łkając pobiegłam do łazienki. Weszłam do pierwszej - lepszej komory i zamknęłam się na klucz. Chciałam się zabić, tak, to była jedyna rzecz, jaka zaprzątała mi teraz głowę.
~*~
- Alice, proszę zaczekaj! - krzyczał Niall. Niechętnie obróciłam się w jego stronę. Miałam zjebany dzień, a On jeszcze mnie dręczył. Boże, dlaczego muszę tak cierpieć?!
- Co?
- Widziałem te plakaty i... no przykro mi, opieprzyłem je. - powiedział, rumieniąc się przy tym.
- Miło z Twojej strony, ale nie powinieneś tego robić. Jeszcze źle to na ciebie wpłynie.
- Ale co? - zapytał zdezorientowany.
- No właśnie to. Rozmawiasz ze mną. - spuściłam wzrok.
- Pierdolę! Ja Cię lubię i mogę gadać z kim chcę, a poza tym, jesteś taka sama jak inne dziewczyny, albo nie, jesteś od nich lepsza. - spojrzał na mnie. Jego piękne niebieskie tęczówki szkliły się, jak nigdy dotąd. Były niesamowite.
- Niall, przestań, Uczniowie się na nas gapią... - wyszeptałam.
- No to co? Przestań zawracać sobie nimi głowę, proszę! - po jego wypowiedzi zabrzmiał dzwonek na przedostatnią - szóstą lekcję - Matematykę.
- Musze iść. Pa Niall. - powiedziałam na odchodne.
-Pa... - musnął mój policzek na pożegnanie i szybko uciekł, zapewne by się nie spóźnić na lekcje. Ja stałam na środku korytarza, jak jakaś głupia i patrzyłam się na miejsce, gdzie jeszcze pare sekund stał, i trzymałam się za prawe policzko. Tak, teraz to czułam, że wszystkie lalunie chcą mnie zamordować żywcem...
~~~~~~~~~~~~~~
A nie mówiłam, że nudne i krótkie? :P
Komentujcie :3