ALICE
Nie wiedziałam co mam robić.. Na. Które spotka nie iść i żeby go nie zawalić.. Lecz cały mój problem rozwiązali moi rodzice dając mi szlaban na wychodzenie gdzie kol wiek. Dowiedzieli się o tym, że rozmawiałam z Lu osobiście nie wiem jakim cudem. Chyba, że tak strasznie im się „nudziło”, że postanowili mnie śledzić, ale nie waż nie ważnie nie wnikam w to. Leżałam bez żadnego pomysłu na moim niepościelonym łóżku z tak zwaną głową w chmurach rozmyślając nad niebieskimi migałam Hun.. Jest piątek wieczorem a ja siedzę w pokoju i po prostu się w nim duszę. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Rodziców aktualnie nie było w domu bo całymi dniami siedzieli na polu nieopodal naszej chatki. Z nudów udałam się na strych. Lubiłam odwiedzać to miejsce. Kiedyś przychodziłam tam częściej. Było tam mnóstwo starych pamiątek, zdjęć i przede wszystkim kurzu. Usiadłam na podłodze i wzięłam jeden z albumów ze zdjęciami, którego o dziwo nigdy nie widziałam. Otworzyłam na pierwszej stronie i powoli wertowałam kartki. Na większości z nich byłam ja, ewentualnie czasami rodzice przewróciłam ostatnią kartkę i ujrzałam pewne zdjęcie. Wpatrywałam się w nie chwilę i postanowiłam wyciągnąć je z poszewki. Delikatnie chwyciłam w dłonie i jeszcze raz z niedowierzaniem na nie spojrzałam. Biała kucharska czapka, mąka przecież to Lui.
To nie dorzeczne z kąd on się tu wziął. Przewróciłam na ostatnią stronę i moim oczom ukazał się pożółkły papier z podpisami rodziców i nie tylko. Widniało tam również nazwisko Tomlinson. Co tu jest grane? Przeleciałam jeszcze raz kartkę wzrokiem i dopiero w tedy znalazłam napis ADOPCJA.. Przecież to nie możliwe, jestem siostrom Tommo?
Za plecami usłyszałam stukot butów. Szybko schowałam kartkę a album odłożyłam na wcześniejsze miejsce.
- O tu jesteś co tu robisz?- zapytała moja mama, chodź nie wiem już sama co powinnam o nich myśleć w końcu to oni mnie wychowali. Głośno wezbrałam powietrze do płuc.
-A nic tak przeglądałam stare rupiecie – wymusiłam uśmiech. Chyba to kupiła bo odwróciła się i zaczęła schodzić w dół.
Wstałam z podłogi, zeszłam po schodach i udałam się do mojego pokoju.I napisałam do Lu..
Gdy dotarłam do domu nie ominęły mnie pytanie gdzie to się nie podziewałam przez tyle czasu co przerodziło się w nie małą kłótnię. Następnie pobiegłam do mojego pokoju umyłam się i przebrałam w piżamę. Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie.Promienie słoneczne wpadały przez nie zasłonięte okno do pokoju. Zapowiadał się jeden z ładniejszych dni. Wstałam z łóżka wzięłam ciuchy na przebranie i udałam się do łazienki, gdzie przebrałam się umyłam zęby i opłukałam twarz zimną wodą, co przyznaje dało mi niezłego kopa. Wróciłam jeszcze do pokoju i wzięłam do ręki telefon.Okazało się, że dostałam wiadomość..
Zeszłam na dół do i udałam się do kuchni.. Zjadłam kolację w ekspresowym tempie i powiedziałam rodzicom, że idę się jeszcze przejechać na koniu. Na początku się sprzeciwiali lecz ulegli mojemu urokowi osobistemu hah. Szybko osiodłałam Eclipse i szybko ruszyłam w wyznaczone miejsce. Z daleka zauważyłam Lu opierającego się o swoją brykę.Zeszłam z konia i podeszłam do chłopaka.
-Hej- przywitałam się z uśmiechem na twarzy.
-Hej.. No czyli jednak postanowiłaś się spotkać. Bez wiedzy rodziców no pięknie lubię takie niegrzeczne panienki.
-To nie pora do żartów Lui spójrz- podałam mu kartkę, którą znalazłam na strychu..
Zapadała cisza chłopak zajął się przetwarzaniem słów i składaniem wszystkiego w całość.Spojrzał na mnie ze zdziwieniem i nie dowierzaniem wymalowanym na twarzy.
-Z kąd to masz? Bo rodzice zapewne ci tego nie dali?
-Znalazłam na strychu jak przeglądałam zdjęcia..- zwiesiłam głowę
-Yhm czyli z tego wynika, że jestem twoim bratem- skinęłam głową - wiesz zawsze chciałem mieć młodsze rodzeństwo i w końcu mi się to udało no chodź tu- chłopak rozpostarł swoje ramiona a ja wtuliłam się w niego..- wiesz nie chcę nic mówić, ale powinnaś już jechać w końcu jak to ujęłaś pojechałaś cię tylko przejechać hmm..
-Tak masz racje- wzięłam kartkę z jego rąk i udałam się w kierunku mojego transportu..- A i bo cym zapomniała Lui możesz na razie nikomu o tym nie mówić?
-Ok nie ma problemu.
-Dzięki.
Gdy dotarłam do domu nie ominęły mnie pytanie gdzie to się nie podziewałam przez tyle czasu co przerodziło się w nie małą kłótnię. Następnie pobiegłam do mojego pokoju umyłam się i przebrałam w piżamę. Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie.Promienie słoneczne wpadały przez nie zasłonięte okno do pokoju. Zapowiadał się jeden z ładniejszych dni. Wstałam z łóżka wzięłam ciuchy na przebranie i udałam się do łazienki, gdzie przebrałam się umyłam zęby i opłukałam twarz zimną wodą, co przyznaje dało mi niezłego kopa. Wróciłam jeszcze do pokoju i wzięłam do ręki telefon.Okazało się, że dostałam wiadomość..
Z uśmiechem na twarzy zeszłam do kuchni. Z resztek wygrzebanych z lodówki zrobiłam sobie śniadanie. Całe przed południe przesiedziałam przed telewizorem, w końcu zaczął się tyle przeze mnie weekend. Skakałam po kanałach licząc na to, że znajdę coś interesującego. Kiedy wybiła godzina 17 u dałam się do pokoju wzięłam torbę na ramie wpakowałam tam kilka przydatnych rzeczy i wyszłam z domu.
-Gdzie idziesz?- do moich uszu dotarł nie miły głos ojca.
-Do koleżanki co to nie mogę?- odburknęłam
-Zapomniałaś, że masz szlaban?
-Nie nie zapomniałam, ale nie mam najmniejszego zamiaru przesiedzieć całego wolnego czasu w domu.
-Zawsze możesz nam pomóc..
-Wiesz jakoś mi się do tego chwilowo nie pali , więc chyba zrezygnuje z twojej propozycji.
-Jak ty się wyrażasz do ojca?- warknął już miałam zamiar mu dogadać jednak powszczepiałam się od tego i poszłam w kierunku głównej drogi. Słyszałam jak jeszcze za mną krzyczy, żebym wróciła ale w tej chwili miałam go głęboko w poważaniu.
Dotarcie do willi Tomlinsona zajęło mi prawie godzinę. Kiedy znalazłam się już w środku chłopcy zajmowali już kanapę. Z uśmiechem do nich dołączyłam.Kiedy zajęłam już miejsce miedzy Louisem a najprawdopodobniej blondaskiem. Tak przypuszczałam, bo jako jedynego nie było go w pokoju tylko buszował po kuchni. Jako pierwszy film mieliśmy oglądać Tytanika
bo w końcu wybierał nie kto inny jak Lu.
-Nie znowu oglądaliśmy go już tysiące razy zlituj się
proszę.
-Jak będzie twoja kolej to będziesz mógł puścić co chcesz.
A nie teraz. Zayn.
Po chwilki do pokoju wrócił
blondasek z masą jedzenia.
- O nie znowu Titanic?- powiedział niebieskooki i zasiadł obok
-Skąd wiesz?
-Widzę po jego minie..!
Jedzenie postawił na stole lecz oczywiście dla siebie wziął
największą miskę popcornu. Film się zaczął jedyna osoba która to oglądała był chłopak z brązowymi włosami siedzący po mojej prawej. Był tak zafascynowany filmem, że nie zwracał najmniejszej uwagi na otoczenie i wgapiał się w ekran plazmy, jak by pierwszy raz widział ten film.Ja zerkałam tylko od czasu do
czasu.
- Chcesz ?
-Uuuuu.. do czego to doszło?? Niallerek oddaje swoje jedzonko.
-Spadaj Li, to że ty nic nie dostałeś nie znaczy,że inni nie mogą.-wytknęłam mu język
Później oglądaliśmy film już w spokoju lecz na końcu musiałam
oczywiście się popłakać bo jakby to było. Lu który siedział obok mnie przytuli
mnie.
Lu; Ej głuptasku nie płacz – pocieszał mnie w
nieskończoność. W końcu mu się to udało
i był bardzo z siebie dumny. Odgadnęliśmy je dość długo nawet nie wiem kiedy odpływam do krainy morfeusza.....
Świetny :))
OdpowiedzUsuńCiekawe czemu Hazzy nie było ;)) Świetny rozdział i już nie mogę doczekać się nn ;33
OdpowiedzUsuńZapraszam także do mnie na nn;**
http://lovesandfriend.blogspot.com/