piątek, 12 lipca 2013

Rozdział IV

Jadąc autem zacząłem rozmyślać nad tą dziewczyną. Alice - dziewczyna choć z biednej rodziny, to piękna, atrakcyjna... po wczorajszym dniu czułem jakbym znał ją od dziecka.
Kurwa, czułem się trochę jakby zazdrosny, gdy Zayn zachwalał ją. A może bałem się, że ją skrzywdzi? Tylko ja się pytam, czemu on się tak na nią gapi?! Nie widzi, że Becky się w nim zadłużyła?!
Zaparkowałem na pierwszym lepszym miejscu przed szkołą, po czym z niego wysiadłem i zamknąłem. Pod naszym miejscem spotkań punktualnie stała reszta bandy. Z daleka zaczęli machać do mnie rękami co odwzajemniłem.
Opowiedzieć im o wczoraj? Zatrzymam to dla siebie...
 Harry od razu do mnie podbiegł po czym zadał pytanie, które chciałem ominąć.
- Stary, czemu wczoraj ciebie w szkole nie było?!
- Muszę wam się spowiadać? - wymownie na mnie spojrzeli. - No okay... cały dzień przesiedziałem z Alice. - uśmiechnąłem się na wspomnienia.
Gały pozostałej trójce o mały włos i by wyleciały na orbitę. Zaraz, zaraz... trójce?!
- Niall, co Ci jest? - spytałem.
- Co "co"? Gówno... - odpowiedział wstając.
- Słuchaj... ostatnio, a raczej od początku roku szkolnego jesteś jakiś inny, taki... mało rozmowny...
- Zapaczony i... - powiedział Zayn.
- Zamyślony. - dokończył Liam.
- Wydaje Wam się... - odburknął.
- Boże! - krzyknął Harry. - Blondas się zakochał! - część uczniów spojrzała na Lokatego jak na idiotę.
- Ja pierdolę! Pojebało Was wszystkich?! Jak macie zamiar wkurwiać, to nie mnie... nie mam humoru! Nara. - skierował się w stronę " zadupia ".
My staliśmy jak pachołki. Niall jeszcze nigdy w taki sposób nie zareagował, spokojny z Niego chłopak... chyba trochę przesadziliśmy.
Gdy tamten pokonał połowę drogi, mój wzrok powędrował na kogoś innego - Alice. Jak gdyby nigdy nic znowu odezwał się Hazz.
- Czy to nie dziwne? Ali wchodzi na teren, a Nialler zapierdala biegiem do szkoły... - mnie również to zaciekawiło, nie powiem, że nie.
W tym samym czasie zadzwonił dzwonek na lekcje.
A już chciałem z Nią pogadać...
Idąc do szkoły przed wejściem stał dyrektor i rozmawiał przez telefon. Popatrzył na nas z pogardą, po czym szybko się rozłączył. Z wesołego stał się bardzo zdenerwowany. Spojrzałem w to samo, co on.
Shit!
Odchrząknął po czym przemówił:
- Czy pany Malikowi nie pożyczyć zapalniczki?!
- Jeśli tak Pan nalega to oczywiście! Ja gapa zapomniałem wziąć z domu. Oddałbym ją Panu po lekcjach. To jak? - uśmiechnął się przyjacielsko Zayn.
- Marsz do gabinetu! - krzyknął gostek.
- Przepraszamy, ale są zajęcia... Może innym razem? - wszyscy Go wyminęliśmy po czym jeszcze Mulat poklepał po ramieniu.
Biegliśmy tak szybko, jak się dało. Zayn i Harry podąrzyli do swojej sali ( do której Niall już pewnie wszedł ), a ja i Liam do naszej. Jeszcze przed wejściem do pomieszczenia mignęła mi się sylwetka Alice. Pewnie otwarłem drzwi, po czym mruknąłem " Witaj Fizyko " i pomaszerowałem za Liamem do naszej ławki pod oknem.
| ~~ |
 Czułam, że się spóźnię, no po prostu czułam! Przed pójściem do szkoły musiałam nakarmić Eclipse i psa, który wabi się Darek. Dlaczego takie imię? Zamiłowanie do Polski. Przechodząc przez mur szkolny najpierw usłyszałam donośny krzyk jakiegoś chłopaka, a kilka sekund później zauważyłam Blondyna, który pomagał mi ostatnio w sprzątaniu zakupów. Zmierzał do budynku. W tym samym czasie zabrzmiał dzwonek. Szybkim krokiem zaczęłam podąrzać za nim. To cholerne uczucie o tym, że w kilku procentach dowiem się, jak ma na imię. Nic z tego... W tłumie zniknął mi z oczu.
To się nazywa fart...
 Ze spuszczoną głową podeszłam do szafki z numerem 67, otwarłam za pomocą kluczyka, wepchałam niepotrzebne mi książki i z impetem zamknęłam żelazne drzwiczki. Modliłam się, żebym czasem nie miała spóźnienia. Ta szkoła była taka, że jeśli spóźnisz się chociaż pięć sekund, nie dość, że to wpisują do dziennika to wzywają do szkoły rodziców. Nie chciałam robić zamieszania i przykrości rodzicom.
Na moje szczęście pod salą, gdzie miała odbyć się Historia, stała gromadka uczniów, bynajmniej czekających na nauczyciela. Przyspieszyłam kroku, i wtedy zobaczyłam Louisa wchodzącego do klasy. Zapatrzyłam się przez chwilę skutkiem czego idąc weszłam na kogoś. Pozbierałam swoje książki, po czym rzuciłam do tej osoby krótkie "przepraszam" i pobiegłam do wyznaczonego przeze mnie miejsca.
~*~
Na stołówce również nie byłam zauważalna, a to jest jeden z plusów. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Od razu przy wejściu po prawej stronie siedziały cztery plastiki, rozmawiające o wyprzedarzy drogich butów i inne pierdoły związane także z modą. Po mojej lewej stronie siedziała zakochana para. On szeptał jej czułe słówka i głaskał kciukiem powierzchni jej skóry u dłoni, a ona śmiała się, uśmiechała i patrzała na niego, jakby świata poza nim nie widziała... Ta... sielanka, taka moja wymarzona sielanka...
Otrząsnęłam się. Spojrzałam dalej, uczniowie normalni, ślizgacze, kawalarze, playboye, szlachta, tapeciarnie, kujony, elity m.in. piątka chłopaków siedząca, rozmawiająca i śmiejąca się co chwilę do siebie samych. No tak... Szatyn odwrócony do mnie tyłem. Louis. Chłopak z czarnymi jak sadza włosami, ciemniejsza karnacja. Zayn. Chłopak z "dżunglą na głowie" mam tu na myśli ciemne loki. Harry. Chłopak z postawionymi na żelu kasztanowymi włosami, o spokojnym wyrazie twarzy. Liam. I ostatni, chłopak z blond czuprynką z wzrokiem przeszywającym mnie od wewnątrz, w kolorze niebieskim. Gdy nasze oczy się napotkały ten od razu spuścił spojrzenie na swój lunch. I nie mówię tu o jakiejś kanapeczce. Kurwa, tam było chyba z sześć, tylko i wyłącznie dla niego. Jego usta były jak strzała. Nieznany Blondyn. Potrzepałam już któryś raz w tym dniu głową, po czym poczłapałam do jedzenia.
| ~~ |
- Ale wiedzcie, że on jak był mały to został podmieniony! Ja się tak chujowi nie dam! Kurwa, jak jeszcze raz mnie nastraszy wywaleniem ze szkoły za jakiegoś głupiego szluga to po prostu nie ręczę za siebie! - krzyczał podirytowany Zayn. - Oderwę mu chyba te stare i zwiotczałe jaja, jak Bozie kocham! Tylko rękawiczkami. - ośmiał się. Reszta mu zawtórowała.
Dlaczego ja nigdy nie mogę mieć dziewczyny? Jak się zakocham, to akurat ona jest albo zajęta, albo jest nią zainteresowany jeden z naszej paczki, albo... ona po prostu mnie ignoruje. Czy ja na prawdę jestem aż tak brzydki?! No bo w końcu, dzisiaj nie zwraca się na uczucia, to co ma się w środku, tylko wygląd... Ubieram się dobrze, bo w końcu rodzice mają dobrze płacące prace... Oczy. Jedyny atut mojej urody. To tylko one próbują znaleźć mi kogoś. Szkoda tylko, że jak na razie uwiodły tylko moją mamę, ciotki, kuzynki, nauczycieli, sklepową i wredną siostrę. Alę dziękować to jej chyba muszę z całe życie, no bo w końcu dzięki niej mogłem porozmawiać z Alice... Ona nie zwraca na mnie uwagi. Może i wymieniliśmy się kilka razy kontaktem wzrokowym, ale no przecież nic! Louis albo Zayn ciągle w kółko jedno i to samo. "Ja pierdole! Jaka ona jest ładna! Tylko szkoda, że się ubiera no... trochę biednie..." Kurwa! Wszyscy zwracają uwagę tylko na ubrania i wygląd! Może i jestem w takiej naszej elicie, i większość szkoły się nas boi i podkochuje ( tutaj mówię o dziewczynach, chociaż zdarzają się też geje... ). Jak byłem mały, to miałem swoją księżniczkę, której codziennie przynosiłem do szkoły róże, a potem zapraszałem ją na krótki spacer. Będąc starszy, czułem do niej więcej niż wtedy. Codziennie nosiłem dla niej jej ulubione kwiatki jak jej imię, Rose. Już nie chodziłem z nią na jakieś tam spacerki, o nie! Zapraszałem ją do kina, a potem do mnie. Ja głupi po opowiadaniu sobie nawzajem kawałów, zbliżyłem się do niej i ją pocałowałem. Eh, to nawet nie wyglądało jak pocałunek, no ale... wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że się w niej po uszy zakochałem. Szkoda tylko, że tydzień później dowiedziałem się, że ona od miesiąca ma chłopaka i wyjeżdża z nim do Słowacji, bo nad tym krajem jego babcia tam mieszka. Zapomniałem o niej, ale wspomnienia zostają. Takie bolesne...
- Niall. Niall! NIALL! - wyrwał mnie z zamyśleń Louis. - Słuchasz Ty mnie czy nie?!
- Yyy... naturalnie. - uśmiechnąłem się sztucznie po czym dodałem. - Ja już idę do domu.
- Tak mnie słuchałeś... Właśnie proponowałem Ci odwózkę... - lekko się uśmiechnął.
- Nie... przejdę się, porozmyślam trochę. - on chciał coś powiedzieć i spojrzał na mnie z miną typu " Na pewno? " - Dobrze mi to zrobi.
- No okay, to do jutra w szkole! - krzyknął Pasiasty będąc już przy swoim aucie. - I nie myśl za dużo! Jakby co, to zadzwoń. Wiesz, że możesz mi zawsze powiedzieć to, co Cię męczy.
- Tak, wiem... dzięki. Pa! - skręciłem w prawo po czym podąrzyłem w stronę mojego domu.
| ~~ |
Wieczór dzisiaj był bardzo ciepły i bezchmurny. Miałem wybrać się na spacer, ale mama kazała mi jechać do supermarketu po chleb i inne smakołyki na śniadanie. Wracając do domu zdałem sobie sprawę z całego mojego życia i stwierdziłem, że życie nie polega tylko i wyłącznie na imprezach, alkoholu, panienkach, lub coś jeszcze gorszego, tylko na odpowiedzialności i na miłości. No właśnie...
Muszę znaleźć sobie dziewczynę!
Nagle zauważyłem, że przez drogę, a właściwie to po pasach przechodzi jakaś osoba. Byłem bardzo blisko niej lub niego. Nacisnąłem hamulec z całej siły. Na szczęście zatrzymałem się w porę. Dzieliło nas parę centymetrów. Osoba stała jak wryta w tym samym miejscu co wcześniej. Nie wytrzymałem. Wysiadłem z auta, po czym spojrzałem na dziewczynę oślepianą przez światła lamp.
- Jak chodzisz?! Ślepa jesteś?! O mały włos i wjechałbym w Ciebie!
- Uważasz, że to niby moja wina?! To najpierw naucz się jeździć, pojebańcu!
- Ta rozmowa nie ma sensu... - wymamrotałem.
- Tutaj się z tobą zgodzę, nie ma, bo z takimi idiotami, jak ty to nawet słowa nie można pisnąć!
Urodą to ona nie grzeszyła. Może i ona piękna była, ale konkurentką była Alice. W blasku widać było jej rozczerwienione od złości oczy, o odcieniu ciemnym, pewnie brązowym. Włosy były teraz rozwiewane na wszystkie kierunki świata, również brązowe. Ubrana była w krótką sukienkę. Miała co pokazać...
- No i co się tak gapisz, zboczeńcu?! - zdałem sobie sprawę, że gapiłem się prosto w jej... piersi.
Oops...
- Ja... - chciałem jej coś powiedzieć, ale nie dała mi dojść do słowa.
- Dobra, daj sobie spokój Tomlinson! Nara! - skąd ona mnie znała? Ach no tak, przecież jesteś znany w całej szkole...
Spojrzałem w to samo miejsce, gdzie jeszcze stała wcześniej zdenerwowana na mnie.
O Boże... To chyba jakiś sen...
Wyciągnąłem telefon z kieszeni. Było już ostro po dwudziestej trzeciej.
Niegrzeczna...
Szybko wybrałem opcje na telefonie " Napisz nową wiadomość", następnie zacząłem do niej pisać.
Do: Alice
"Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem? Nie mieliśmy okazji nawet się ze sobą przywitać. No nic... widzimy się jutro w szkole! Dobranoc! :* "                         Louis xoxo
Schowałem smartphone spowrotem do kieszeni moich jeansów, po czym wsiadłem do auta i z uśmiechem na twarzy po paru minutach wjechałem na podwórko, otwarłem bagażnik i wyjąłem siatki z zakupami.
*********************************************
Przepraszam za jakiekolwiek błędy. Nie sprawdzałam nawet, bo gdybym czytała to "coś" po raz drugi, to skasowałabym wszystko i zostałby tylko tytuł... :/
Nie mogłam się skupić, bo jestem chora, z nosa cieknie mi woda ( bleeeee! ), co chwile mam niepohamowany kaszel i bóle głowy. Jednym słowem ująć: Zapalenie migdałów. Ale ja tu o sb pieprzyć nie będę...
Jak wam się choć maciupeńka " tego " spodoba, to będzie mi bardzo miło. ;)
Oglądałyście mecz Polska - Bułgaria? Kurwa... a tak w nich wierzyłam... szczerze to łzy aż mi poleciały, oni są tacy zdolni, a tu ryp. Szkoda =/
Dodawajcie się do obserwowanych i komentujcie, bo dla Was to kilka sekund, a dla nas:
- Banan na twarzy,
- Ogromna motywacja,
- Chęć i wena.
 Kocham Was :*
 

2 komentarze:

  1. Rozdział jesst boski tylko jak byś mogła pisać jeszcze z czyjej jest to perspektywy bo na początku trudno się połapać czekam na kolejny rozdział!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, jest świetnie. Trzymaj tak dalej, bo naprawdę fajnie się czyta. A co do rozdziału to cudowny! :D Czekam nn.
    Zapraszam:
    http://iwantyoumydarling.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń