sobota, 6 lipca 2013

Rozdział III



Kolejny dzień kolejne spotkanie z rzeczywistością.. Ugh.. jak mi się nie chce wstawać i iść do tej szkoły.. Kto ją wo gule wymyślił a tu dopiero środa. Wstałam odsłoniłam okna widok nie był za ciekawy. Wszędzie gdzie tylko sięgałam wzrokiem niebo to oczywiste, lecz w całości pokryte chmurami, co wcale nie polepszyło mojego nastroju. Ubrałam się zeszłam na dół nie wchodząc nawet do kuchni wyszłam z domu. Rodziców znowu gdzieś wcięło a ty radź sobie sama. Praktycznie doszłam już do głównej drogi, która miała mnie zaprowadzić po budynek mojego jak że uroczego Liceum luną deszcz. Super jeszcze tego było mi trzeba i gdzie tu się schować. Weszłam pod malutki daszek jednego ze sklepów spożywczych. Byłam prawie cała mokra. Do domu nie opłacało mi się wracać a do szkoły na pierwszą lekcje i tak nie zderzą. Po prostu suuuuper. Stałam wbita w podłogę i dygotałam z zimna. Jak nic będę chora. Kiedy to niedaleko mnie zaparkował czarny samochód. Chwila chwila gdzieś go już widziałam. Myśl Alice myśl hmm.. Wiem Louis, ale co on tu robi. O nie idzie tu.
- O hej co tu robisz?
-Równie dobrze mogła bym zapytać się o to samo ciebie - odpowiedziałam wymijająco.
-Ej ej.. Spoko podwieźć cię do domu bo raczej w takim stanie w szkole się nie pojawisz?
-Do domu też nie pójdę, do puki się tu nie zjawiłeś miałam w planach przeczekać tą ulewę i wrócić do szkoły, spokojnie przez drogę wyschnę. - zaśmiał się sarkastycznie
-Wiesz chyba zmienię twoje plany i pojedziesz ze mną - powiedział i chwycił mnie za rękę ciągnąc do samochodu.
- Nie uważasz, że czegoś zapomniałeś?
-Hmmm .. pomyślmy... nie raczej nie.
-To ci podpowiem po coś tu chyba przyjechałeś co nie?
-Aha o to ci chodzi.. Luzik sklep mi raczej  nie ucieknie, a zakupy zrobię później. A teraz wskakuj. - otworzył mi drzwi od swojej bryki, a następnie sam udał się za kierownice. Zapięłam pasy tak samo jak Lu i gwałtownie ruszyliśmy z miejsca. Nie wiem czy to był dobry pomysł jechać z nim gdzie kol wiek, coraz bardziej zaczynam tego żałować. Zamknęłam oczy, przez co usłyszałam śmiech na siedzeniu obok. Odwróciłam się w jego kierunku i zmierzyłam wzrokiem i ponownie je zamknęłam. Teoretycznie powinnam się cieszyć, że chłopak którego ubóstwiam siedzi obok mnie w samochodzie. Niestety w tej chwili marzyłam tylko, aby się zatrzymał. Droga strasznie mi się dłużyła, lecz kiedy poczułam, że chłopak gwałtownie zahamował. Na początku niepewnie otworzyłam lewe oko, lecz zaraz po stwierdzeniu, że stoimy przed najprawdopodobniej pod jego chatom otworzyłam i drugie. Gwałtownie wyszłam z samochodu zamykając za sobą drzwi i głęboko wezbrałam powietrze. Nawet nie wiem, kiedy mój "kolega" znalazł się obok.
-Było aż tak źle? - zapytał z rozbawieniem
-Niestety muszę ci przyznać, że jesteś fatalnym kierowcą, już nigdy nie wsiądę z tobą do samochodu, jeśli ty będziesz prowadził. Obiecuje ci to - spojrzałam na niego co było moim błędem, bo chwilowo się zawiesiłam
-To co wchodzimy do środka czy tak będziemy tu stać?- wzdrygnęłam ramionami na odpowiedź
Chłopak wszedł przede mną.  Rozglądałam się po pomieszczeniu i musiałam przyznać, że było tu ślicznie.
-Usiądź zaraz przyniosę ci rzeczy do przebrania.
-Nie dzięki te są już praktyczni suche. Tylko jak byś mógł zrobić mi herbatę była bym ci wdzięczna.
-Ok nie ma sprawy już się robi. - Chłopak znikł mi z pola widzenia, a ja w tym czasie oglądałam fotografie znajdujące się na komodzie niedaleko telewizora. Było ich kilkanaście, lecz moją uwagę przykuło jedno, na którym widniał bobas. Wzięłam je w ręce i dokładnie się w nie wpatrzyłam. Zaśmiałam się pod nosem. Buzie miał delikatni umazaną w mące, a na głowie miał ogromną i dla niego o wile zadurzą czapką kucharską. W takiej pozycji zastał mnie chłopak wchodzący do pomieszczenia. Kiedy mnie zauważył wraz z moim "znaleziskiem" od razu odłożył kubek na ławę znajdującą się przed skórzaną kanapą i wręcz można by powiedzieć, że podbiegł do mnie.
-Fajne zdjęcie - powiedziałam i chciałam, przynajmniej miałam zamiar ukryć zdjęcie za moimi plecami.
-Nie prawda oddawaj. Tyle razy mówiłem mamie, żeby je schowała. Nie rób mi tego to upokarzające. - oddaliłam się od niego na nie wiem może trzy kroki.
-Byłeś w tedy taki pulchniutki, że cho cho - zaśmiałam się.
-Alice radze ci uciekaj bo jak cię dorwę to jeszcze oszczekasz to co przed chwilą powiedziałaś.
Ganialiśmy się tak przez pół mieszkania, jednak szanse chłopaka były większe na schwytanie mnie w swoje sidła, ponieważ znał dom, w końcu tu mieszkał a ja nie wiedziałam, gdzie mam się przed nim schować. Biegłam tak kawałek dopóki na niego nie wpadłam.
-Ups wiesz chyba jednak zmieni kierunek. - powiedziałam to piędzikiem i już się od niego oddalałam, jednak chłopak był szybszy. Przewiesił mnie przez ramie, następnie "rzucił" na sofę w salonie i usiadł na mnie.
-No to teraz wybieraj wolisz odszczekać to co przed chwilą powiedziałaś czy zginąć w torturach Louisa Tomlinsona hmm? - znacząco podniósł brwi
-Nic nie powiem, możesz tylko o tym pomarzyć.
-Ok sama chciałaś.. - po chwili poczułam jego ręce na moim brzuchu. O nie tylko nie łaskotki nie nie tooo..
Po chwili poczułam już  nie przyjemne uczucie...
-Dobra już dobra wszystko odwołuje.
-Na pewno?
-Tak byłeś ślicznym bobaskiem bawiącym się mąką i noszącym czapką kucharską zadowolony?
-Gdy byś dodała jeszcze, że byłem słodki było by cudownie..
-Nie wyobrażaj sobie za dużo Tomlinson. A teraz złaź ze mnie, w końcu już cię przeprosiłam - chłopak łaskawie ze mnie zszedł i usiadł obok.
-To teraz zapraszam na nieco już przestudzoną herbatę. - podał mi kubek ze znaczkiem batmana.
-Lu ja chciałam herbatę, a nie nie wiadomo co z bitą śmietaną.
-Wiesz mi lub nie jak tylko spróbujesz od razu powiesz, że jest lepsze od jakiejś tam herbaty.
-A ty dlaczego nie masz bitej śmietany?
-Bo niestety jak używałem jej do twojej pysznej herbaty - zrobił cudzysłów w powietrzu - skończyła się i odmówiła mi niestety posłuszeństwa.
-Aha to może chcesz moją?
-Nie, nie wiesz nawet taka też jest dobra - uśmiechną się do mnie uroczo.
Siedziałam u niego całe popołudnie, a kiedy wróciłam do domu momentalnie pobiegłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko rozmyślając o najprawdopodobniej najlepszym dni z mojego szarego życia....


Może być?Mam nadzieję, że się spodoba...
Jeśli ktoś z was chciał by byś informowany o
nowych rozdziałach to podawajcie w komentarzach
linki do blogów lub tt.. A i tak apropo proszę komentujcie
bo nie wiemy czy ktoś to wo gule czyta i czy warto kontynuować..

5 komentarzy:

  1. Świetnie piszesz :) Dodawaj szybko nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak obiecalam, jestem xd. Przepraszam że dopiero tak późno, ale teraz mało czasu spędzam przed laptopem ;[ Dziś zrobiłam sobie wieczór z blogami xd. Podoba mi się ta fabuła oraz to jak obydwie piszecie. Rozdział fajny a jak wyobrazilam sobie takiego Lou bobasa Hahaha.Dodam do obserwowanych jak będę na laptopie, bo rozdziały zawsze czytam na telefonie xd. Proszę Piszcie dalej to opowiadanie, ja na pewno będę tutaj czytać dalsze rozdziały. To czekam na następny i weny wam życzę. +Zapraszam także do mnie :]
    my-life-is-a-big-pain.blogspot.com
    friends-and-maybe-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwww...Lou bobas.:3 Naprawdę piszcie dalej. Może słyszałyście już to nie raz, ale po prostu muszę to napisać: JESTEŚCIE BOSKIE.*.*
    cassie-and-one-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. przepraszam za spam, ale nie wiedziałam gdzie to zostawić :)
    zapraszam na nowy rozdział : http://see-me-in-the-rain.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ło kurwa, zajebisty blog jak i również rozdział!
    No i z kim ona będzie? Z Louisem, Zaynem, czy Niallem?!
    Pogubić się można, ale mam nadzieję, że w końcu wszystko wyjdzie na jaw ;)
    Nie mogę doczekać się następnego posta... :/
    Pozdrawiam, życzę Wam dużo weny oraz udanych wakacji! :*/ Basia xoxo

    OdpowiedzUsuń